Szlakiem prezydenta Obamy

Można go lubić lub nie, zgadzać się z nim lub nie, głosować na niego lub nie, w każdym razie Barack Obama to w Chicago potężna postać. Tutaj rozpoczął swoją polityczną karierę, najpierw jako senator stanowy, później krajowy, wreszcie prezydent Stanów Zjednoczonych. On sam nazywa Chicago swoim domem. Toteż postanowiłam poznać go bliżej, wybierając się na wycieczkę do Hyde Park i Kenwood – dzielnic Chicago najbardziej związanych z obecnym prezydentem.

Było to w jeden z tych długich, letnich dni, kiedy codziennie z rana wita mnie pytanie-jęczenie „Mamo… co dzisiaj robimy…?” Gdy rzuciłam hasło „Jedziemy do domu prezydenta”, zaskoczenie na twarzach dzieci szybko przerodziło się w radosne iskierki w ich oczach. Moje edukacyjne wycieczki może bywają trochę męczące, ale rzadko kiedy są nudne.

Choć nie spodziewałam się, że pomoc domowa pod nieobecność Baracka zaprosi mnie na kawę do salonu, ale byłam rozczarowana, że przechadzka do 5046 South Greenwood Avenue (skąd wyruszył prosto do Białego Domu i w którym zatrzymuje się podczas pobytu w Chicago) ograniczy się do oglądania czerwonej cegły i czarnej dachówki wychylającej się spoza gęsto porośniętych wysokich drzew i to tylko przy łaskawym powiewie wiatru. Szkoda, bo wydaje się, że to taka normalna ulica. Mieszkanka powiedziała nam, że drzewa przywieźli już takie duże i posadzili tak gęsto po wyborach w 2008 r. Tajne służby czujnie strzegą dostępu, ulica zamknięta jest ze wszystkich stron i obstawiona patrolami, a podczas wizyty prezydenta w Wietrznym Mieście, podobno aż do pięciu sąsiadujących ulic z każdego kierunku jest zamkniętych. Na szczęście internet obfituje w zdjęcia domu państwa Obama, zakupionego w 2005 r. za $1.65 miliona dolarów, więc przemycam tutaj jedno (pożyczone ze strony theobamafile.com).

20140718_122433 bll

ObamaHouse[1]bl

Myliłby się ktoś, sądząc że ulubiona restauracja prezydenta to elegancki lokal, gdzie na srebrnych tacach serwowane są wymyślne dania. Łatwiej porównać ją raczej do baru mlecznego, jakie pamiętam z czasów studenckich. Prosty, o nieco kiczowatym wystroju, gdzie przy jednym stole siedzi grupa studentów, przy drugim robotnicy drogowi, a jeszcze przy innym bezdomny, który właśnie uzbierał na śniadanie. Jajka, bekon, kiełbaski, hash browns (starte i smażone ziemniaki, które Amerykanie jedzą na śniadanie) oraz grits (kasza kukurydziana, typowy dodatek śniadaniowy dla południowych stanów) to typowe śniadanie w Valois. Prezydent faktycznie odwiedza to miejsce podczas pobytów w Chicago, oczywiście zupełnie z zaskoczenia i podobno sam płaci gotówką za swoje śniadanie (źródło drugiego zdjęcia: Getty Images).

20140704_195838

extralarge[1]

Nigdy nie sądziłam, że będę podziwiać krzesło w zakładzie fryzjerskim, lecz oto stoję przed zaszklonym, nieco wysłużonym krzesłem w niewielkim, ale ruchliwym zakładzie fryzjerskim pełnym czarnoskórych, luzackich i niezwykle życzliwych wobec turystów fryzjerów. Na tyle życzliwych, że zdradzają, iż ulubiony fryzjer prezydenta, który nadal jest oficjalnie zatrudniony w zakładzie, lata do Waszyngtonu na zawołanie, około dwa razy w miesiącu, aby strzyc pierwszą głowę kraju. W drodze powrotnej prowadzimy z mężem dyskusję na temat, a jakże, „ciekawe kto za to płaci”.

ObamaHairSalon

Przejeżdżamy też przez kampus The Univeristy of Chicago – piątej najlepszej uczelni w Stanach Zjednoczonych, według US News and World Report. Tutaj, na Wydziale Prawa, Barack Obama udzielał wykładów z prawa konstytucyjnego przez jedenaście lat, aż do chwili wyboru do amerykańskiego Senatu w 2004 r. Przechadzając się uliczkami Hyde Park ogólnie czuje się pokrzepiającą studencką atmosferę, tak przyjemną dla ducha.

20140718_124657 bl

W Hyde Park jest jeszcze kilka miejsc związanych z prezydentem, między innymi jego kawalerka, miejsce pierwszej randki z Michelle (lodziarnia), ulubiona księgarnia, ulubiona pizzeria, na które rzucamy okiem. Wyprawa kończy się oczywiście spacerem nad jeziorem. Ku mojej wielkiej radości, odkrywamy jeszcze jedno wspaniałe miejsce. Paleniska nad samym wybrzeżem. Dzień kończy się zatem opiekaniem pianek na patyku i podziwianiem wschodzącego nad jeziorem Michigan księżyca. Do niedawna zupełnie mi nieznana, a od niedawna jedna z ulubionych: dzielnica Hyde Park.

marsh bl